Nowych czytelników proszę o jedno - zanim zabierzecie się za pierwsze rozdziały, przeczytajcie ten najaktualniejszy. Jeśli się Wam nie spodoba, nie zmarnujecie czasu, jeśli wręcz przeciwnie, będziecie mieć motywację do przebrnięcia przez fatalne początki. Z góry dziękuję.

środa, 7 listopada 2012

77. You're the right kind of sinner to release my inner fantasy CZĘŚĆ II

         Uniosłam powoli powieki i spojrzałam na swojego partnera - spał jak zabity z twarzą przyciśnięta do mokrej od śliny poduszki. Kołdra okrywała go od pasa w dół, plecy były nagie i podrapane. Czerwone kreski pokrywały niemal całą ich powierzchnię od ramion po lędźwie. To musiała być moja robota, choć pewności nie miałam, bo z poprzedniej nocy nie pamiętałam praktycznie nic. Film urywał się w momencie, gdy Charlie powiedział, że ma coś, co pomoże nam uprzyjemnić wspólny czas. Dalej nic, jedna, wielka czarna dziura.
Chcąc przewrócić się na drugi bok, poczułam silny ból, nie byłam jednak w stanie określić jego dokładnej lokalizacji, obejmował praktycznie całe ciało. Bolała głowa, ramię, żebra, nadgarstki i podbrzusze. Syknęłam przez zaciśnięte zęby i ostrożnie, żeby nie obudzić śpiącego Charliego, zdjęłam z siebie biały materiał. To wystarczyło, bym zorientowała się, skąd ten ból w klatce piersiowej - masa świeżych siniaków pod biustem. Charlie musiał bardzo mocno ściskać moje żebra przy stosunku, innego logicznego wyjaśnienia nie znajdowałam. Bo co do tego, że stosunek się odbył, nie miałam nawet najmniejszych wątpliwości. Doskonale znałam ten rodzaj bólu podbrzusza, pojawiał się zawsze po zbyt intensywnym seksie. Ból głowy był winą kaca, pozostawała kwestia ramienia i nadgarstków. Powoli wyciągnęłam przed siebie dłonie i dostrzegłam pod nimi intensywnie czerwone ślady, które na dodatek okropnie piekły.
Co on mi, do cholery, zrobił?! przebiegło mi przez myśl, potęgując ból w pulsujących skroniach. Uniosłam głowę i zobaczyłam przywiązane do poręczy paski. Wszystko stało się jasne. Kwestia ramienia również dosyć szybko się rozwiązała, to ten przeklęty obojczyk znów dawał o sobie znać.
Wzięłam głęboki oddech i wstałam z łóżka, narażając się na znaczne nasilenie się nieprzyjemnych objawów. Wiedziałam, że jest na nie tylko jeden sposób - narkotyki.
Stawiając ciche, ostrożne kroki, dotarłam do leżących na podłodze spodni Bronsona i przeszukałam ich kieszenie. Paczka zapałek z logiem hotelu, pięć dolarów, paragon z kwiaciarni, listek gumy do żucia i ona: torebeczka z amfetaminą. Uśmiechnęłam się pod nosem i chwyciwszy ją  w dłonie, udałam się do łazienki.
Gdyby zauważył jej brak, wmówię mu, że wzięliśmy ją w nocy, ustaliłam sobie w myślach swoją wersję wydarzeń i zamknęłam się w niedużym, wyłożonym jasnymi kafelkami pomieszczeniu.
- Chodź do mamusi - mruknęłam i po uformowaniu średniej długości kreski, wciągnęłam proszek przez lewą dziurkę. - Tego właśnie mi było trzeba. - Z szerokim uśmiechem zadowolenia odkręciłam ciepłą wodę, napełniając nią białą, a przede wszystkim czystą wannę. Bardzo miła odmiana po zgrzybiałych motelowych brodzikach. 






***




        Johnny rzucił kolejne uważne spojrzenie na bluzę Morta, którą powiesił na oparciu krzesła i znów przystawił maszynkę do mojego lewego przedramienia, stawiając na nim kolejną kreskę.
- Jeszcze chwila - oznajmił mi spokojnym tonem, nie odrywając się od swojej pracy. Patrzyłam uważnie na przenoszony z bluzy wzór i uśmiechałam się szeroko. Sevil był cholernie utalentowanym, dbającym o każdy szczegół tatuażystą. Obrazy, które tworzył na skórze były idealne pod każdym względem.
- Dobra, gotowe, podoba ci się?
- Jest świetny, dziękuję.
Uśmiechnął się delikatnie i odłożył swój sprzęt na stolik, z którego przy okazji wziął paczkę papierosów. Wetknął jednego w usta i wyciągnął wygnieciony kartonik w moją stronę.
- Nie odmówię. - Wyjęłam drugiego papierosa, zaraz po tym Johnny przystawił zapalniczkę do jego końcówki. Podziękowałam i odwinęłam podwinięty na czas zabiegu rękaw.
- Charlie ci to zrobił? - zapytał, siadając na brzegu łóżka. Od razu domyśliłam się, że chodziło mu o te otarcia na moich nadgarstkach.
- Tak, ale to była taka mała zabawa.
- No tak, on lubi takie rzeczy.
- A ty nie? - spytałam, zajmując miejsce obok niego.
- Nie bardzo. To znaczy kiedyś mnie takie coś kręciło, ale już dawno z tego wyrosłem.
- A tak w ogóle, to dlaczego powiedziałeś mi wczoraj w autobusie, że to, co mówił Charlie było nieprawdą?
- Bo było mi cię szkoda. Widziałem, że nie najlepiej się czujesz i nie chciałem, żeby ci się pogorszyło przez te jego bajery - odpowiedział basista, wypuszczając nosem stróżkę dymu.
- To miło z twojej strony. - Uśmiechnęłam się łagodnie i spojrzałam mu w oczy. - Chcę spytać o coś jeszcze. Wiem, że to może trochę nie na miejscu, ale chcę wiedzieć, lubisz mnie?
- No tak. - Odsunął papierosa od spierzchniętych warg, a wtedy ja go pocałowałam.
- Ej, ej, wolnego. Lubię, ale nie w takim sensie - rzucił, natychmiast mnie od siebie odsuwając. Spojrzałam na niego z wielkim zdezorientowaniem w oczach. - Powiem to tak: jesteś fajną, ładną dziewczyną, ale...
- Chodzi o to, że jestem z Charliem? - przerwałam mu.
- Nie, nie chodzi o to, że jesteś z Charliem, tylko o to, że nie jesteś dziewczyną, z którą chciałbym wchodzić w jakieś głębsze relacje. Owszem, lubię z tobą rozmawiać, jesteś naprawdę fajną babką, ale nie chcę mieć dziewczyny, która nie ma oporów przed pójściem do łóżka z dwoma facetami na raz, przed uprawianiem seksu na oczach tłumu ludzi i rozbieraniem się na scenie. Zrozum, Mary, mogłem pójść z tobą do łóżka w ramach trójkąta, mógłbym nawet uprawiać z tobą seks w trakcie jakieś orgii, ale nigdy nie mógłbym się z tobą kochać, tworzyć z tobą związku. Ja lubię subtelne, delikatne kobiety, które oddają się w pełni tylko swojemu partnerowi, tak więc bardzo mi przykro, ale nie masz na co liczyć z mojej strony, to znaczy prócz przyjaźni oczywiście.
- Dobrze wiedzieć - rzuciłam, spuszczając wzrok. Pierwszy raz w życiu usłyszałam coś takiego od mężczyzny,  zrobiło mi się niezwykle głupio.
- Jeśli cię uraziłem, to przepraszam, po prostu chciałem postawić sprawę jasno.
- Nie, to ja przepraszam. Źle zinterpretowałam twoje zachowanie i dałam się ponieść fantazji. A, i mam do ciebie ogromną prośbę, nie mów o tym Charliemu, dobrze? Mi naprawdę na nim zależy i...
- Jasne. - Sevil uśmiechnął się delikatnie i znów zaciągnął trzymanym między kciukiem, a palcem wskazującym papierosem.
- To z tobą to była taka chwila słabości, po prostu wtedy na koncercie poczułam coś  i pomyślałam, że być może mogłoby być między nami coś więcej, ale teraz widzę, że to było tylko mylne wrażenie. Nie chciałabym, by zepsuło ono to, co jest między mną i Charliem, bo ja chyba naprawdę go kocham.
- Doskonale cię rozumiem, też kiedyś znalazłem się w takiej sytuacji. Byłem z kimś, na kim bardzo mi zależało i przez moment myślałem, że czuję też coś do innej kobiety, ale wszystko się zweryfikowało i okazało się, że tamto drugie było tylko chwilową fascynacją, która bardzo szybko minęła, a ja tak naprawdę cały czas byłem zakochany w tej pierwszej osobie - wyjaśnił mi z pełnym zrozumienia spojrzeniem. Wtedy dotarło do mnie, że moje zainteresowanie nim też było taką swojego rodzaju fascynacją, która właśnie wtedy umarła. To Charlie był moim facetem i to mimo wszystko z nim chciałam być, to jego kochałam, a przynajmniej czułam do niego coś, co można było porównać z miłością. 





***



         Rzuciłam kolejny blady uśmiech starającemu się mnie rozśmieszyć prostackimi żartami mężczyźnie, po czym odwróciłam się do niego plecami i zaczęłam szukać wzrokiem swojego chłopaka. Spodziewałam się go znaleźć gdzieś wśród najintensywniej bawiącej się grupy ludzi, jednak kiedy tam spojrzałam, dostrzegłam tylko Joey'ego i Clarka. Przy stoliku z alkoholem też go nie widziałam. Jego blond czupryna rzuciła mi się w oczy dopiero wtedy, gdy skierowałam je na róg pomieszczenia. Na stojącej tam kanapie Charlie popijał swoje ulubione piwo ze wzrokiem wbitym w niedostrzegalny dla mnie punkt. Odrobinę chwiejnym krokiem ruszyłam w jego stronę, uśmiechając się przy tym łagodnie, choć on i tak tego nie widział, był zbyt skupiony na obranym wcześniej celu.
- Boo - rzuciłam mu prosto do ucha, obchodząc powoli niedużą sofę. Leciutko drgnął i wbił we mnie zdezorientowane spojrzenie. - A ty, co taki zamyślony?
- Nie, tak tylko się gapię. - Uniósł leciutko kąciki ust i ramię, pod które od razu się wślizgnęłam, opierając głowę o jego tors.
- Byliście dzisiaj świetni - pochwaliłam występ, który odbył się godzinę wcześniej i spojrzałam na twarz Bronsona. Wciąż malował się na niej nieznany mi dotąd wyraz.
- Nosek.
Zmarszczyłam brwi, nie mając pojęcia, o co w ogóle mu chodziło.
- Wytrzyj nos, bo masz pod nim ślady.
Szybko przetarłam ów narząd dłonią, pozbywając się spod niego resztek wybłaganej od Clarka kokainy. W tym czasie Charlie znów przeniósł wzrok w tamto tajemnicze miejsce. Chcąc wiedzieć, co aż tak absorbowało jego uwagę, podążyłam za nim. Obiektem obserwacji okazał się być Roy i dwie młode dziewczyny, które wyraźnie miały na niego ochotę.
- Kręci się podglądanie flirtującego kolegi? - spytałam mężczyznę, wędrując palcem po jego osłoniętym ciemną koszulką brzuchu.
- Nie o to chodzi.
- A o co? Znasz te dziewczyny?
- Nie, po prostu, jak tak na nich patrzę, wiem, że zaraz Roy zabierze je do hotelu i urządzą sobie ostry trójkącik i sam nabieram na to piekielnej ochoty - odpowiedział, przygryzając delikatnie dolną wargę.
- Masz ochotę na trójkąt z fankami?
- Tak. To znaczy nie do końca z fankami.
- A z kim? - Zmarszczyłam brwi jeszcze bardziej, wyrażając tym swoje zdezorientowanie.
- Z tobą i jakąś fanką.
- Poczekaj, chcesz, żebyśmy wspólnie zaliczyli jakąś gorącą nastolatkę?
- Nie miałbym nic przeciwko. - Uśmiechnął się dosyć dwuznacznie, muskając opuszkami moje ramię.
- Ja w sumie też. Ale pozwolisz, że to ja wybiorę tę fankę, dobra?
Charlie spojrzał na mnie z ogromnym zaskoczeniem w oczach.
- No co ty taki zdziwiony, przecież wiesz, że lubię zabawy z innymi dziewczynami.
- Wiem, ale myślałem, że trudniej mi cię będzie na to namówić.
- Oj Charlie, Charlie, czasami po prostu za dużo myślisz. - Zaśmiałam się, muskając namiętnie jego rozchylone wargi i zaraz potem przeniosłam wzrok na tłum, szukając w nim odpowiedniej dziewczyny do naszej zabawy. Nie robiłam tego ze względu na niego, po to by go nie zawieść, czy zrekompensować mu sytuację z Johnnym, robiłam to, bo sama miałam na to ochotę. Kokaina, piwo, wódka i kipiąca seksem atmosfera robiły swoje.
- Tamta brunetka przy oknie jest śliczna - rzuciłam, dostrzegając młodą dziewczynę opartą o parapet.
- Ta w czerwonej bluzce?
Przytaknęłam, a Charlie przyjrzał się jej uważniej.
- Niczego sobie, zaraz pójdę ją zagadać. - Wstał z miejsca, a ja szeroko się uśmiechnęłam. Owe dziewczę bardzo przypomniało mi Courtney, więc miałam nadzieję, iż zgodzi się na naszą propozycję. 

Przez całą trwającą około trzech minut rozmowę przypatrywałam się jej z niezwykłą uwagą. Wydawała się być odrobinę onieśmielona tym, co mówił jej Charlie, bądź samym faktem takiej niecodziennej propozycji. Mężczyzna nieco się pochylił i szepnął jej coś do ucha. Na jej wyrzeźbionej delikatnymi rysami twarzy pojawił się uroczy uśmiech, w którym odsłoniła rządek równych, śnieżnobiałych zębów, marszcząc przy tym obsypany pojedynczymi piegami nos. Bronson odsunął się od jej ucha i spojrzał na nią zachęcającym wzrokiem. Jej pokryta długimi, idealnie prostymi włosami głowa poruszyła się w twierdzącym geście. Charlie szeroko się uśmiechnął i przywołał mnie do siebie ruchem ręki, jednocześnie kierując się z nieznajomą w stronę drzwi. Dołączyłam do nich zaraz po tym, jak przekroczyli próg i wyciągnęłam dłoń w stronę młodej dziewczyny.
- Mary.
- Robin. - Ozdobiona srebrnym pierścionkiem kończyna dziewczyny połączyła się z moją i wymieniłyśmy między sobą uprzejme uśmiechy.
- Robin jest nieco przejęta, bo to będzie jej pierwszy raz. Tak ogólnie - zwrócił się do mnie Charlie.
- Nie ma co się denerwować, będziemy bardzo delikatni.
- To samo jej powiedziałem.
Dziewczyna posłała nam kolejny urokliwy uśmiech, a ja objęłam ją ramieniem.
- Spodoba ci się, zobaczysz...      





***





        Po upływie niecałych piętnastu minut byliśmy już w pokoju hotelowym. Ja i Robin siedziałyśmy nagie na przeciwko siebie na łóżku, a Charlie patrzył na nas ze stojącego metr dalej krzesła.
- Wszystkim się zajmę, ty ciesz się chwilą - szepnęłam jej do ucha i musnęłam wargami pachnącą kwiatowymi perfumami szyję. Sprowadziłam ją do pozycji leżącej, popieściłam chwilę nieduże, kuliste piersi, po czym zajęłam się niewinnym kroczem. Każdy ruch mojego języka wywoływał u niej coraz silniejsze dreszcze, każde muśnięcie wydobywało z jej gardła coraz głośniejszy jęk. Nie przerywałam, dopóki jej ciałem nie wstrząsnął pierwszy tamtej nocy orgazm. 

Uśmiechnęłam się szeroko, widząc wyraz spełnienia na jej ślicznej buźce i chwyciłam ją za dłonie, by pomóc przyjąć pozycję siedzącą. Nie przerywając kontaktu wzrokowego, nakierowałam jej górną kończynę na swoją waginę i umieściłam smukłe palce w wilgotnej pochwie. Uśmiechając się niewinnie, poruszała nimi w umiarkowanym tempie. Głośno mruknęłam, przyciągając do siebie jej twarz. Nasze wargi złączyły się w namiętnym pocałunku, który przerwał Charlie. Chcąc nam przypomnieć o swojej obecności, chwycił w dłoń nabrzmiałego penisa i podsunął nam go niemal pod same usta.
- Rób to, co ja - zwróciłam się do brunetki, której palce nawet na moment nie wysunęły się z mojego wnętrza i musnęłam wargami narząd płciowy Bronsona...
    Godzinę później błona dziewicza naszej słodkiej towarzyszki była już tylko mglistym wspomnieniem, a ona sama bez oporów przyjmowała najróżniejsze pozycje proponowane nam przez Charliego. Wypięta do niego tyłem błogo pojękiwała, gdy ten znów penetrował jej już nie tak ciasną pochwę, a ja klęcząc tuż przy nim, całowałam namiętnie jego usta, jednocześnie oddając się samozaspokojeniu

Każde z nas odczuwało ogromną przyjemność i nie miało żadnych zahamowań. Ta noc należała do naszej trójki. I tak jak ja i Charlie mieliśmy zapomnieć o niej góra trzy dni później, tak już nie tak niewinna Robin będzie ją pamiętała do końca życia...  




***



        Kolejny wieczór spędziliśmy w autobusie wlokącym się po pustej drodze na ostatnich kroplach paliwa prosto do Richland. Kiedy minęliśmy tablicę informacyjną, dostrzegliśmy jasne światła stacji benzynowej. Mort odetchnął z wielką ulgą, podobnie jak ja. Go ucieszył fakt, że będzie mógł napełnić bak, mnie możliwość opróżnienia przepełnionego pęcherza.
- Robimy mały przystanek, moi drodzy - ogłosił przez swój mikrofon, zjeżdżając z głównej drogi.
- Chwała temu, kto zbudował tu stację paliw. - Szybko wstałam z miejsca i gdy tylko pojazd się zatrzymał, równie prędko opuściłam jego wnętrze, kierując się prosto do toalety. Całe szczęście była pusta. Zrobiłam swoje i dołączyłam do chłopaków, którzy w tym czasie zrobili drobne zakupy.
- Trzymaj. - Charlie podał mi długą, czerwoną żelkę z nadzieniem bananowym. W dzieciństwie jadałam je niemal codziennie.
- Nie wiedziałam, że jeszcze je sprzedają - rzuciłam, odgryzając kawałek półmetrowej słodkości.
- Na każdej stacji, w całym kraju. Roy zawsze kupuje sobie po dziesięć takich i zjada je w pięć minut. 
Uśmiechnęłam się nieznacznie i już miałam coś powiedzieć, gdy do moich uszu doszedł dosyć nieprzyjemny dźwięk zmieszany z donośnymi, męskimi głosami. Odwróciłam głowę w stronę ulicy i zobaczyłam sznur pojazdów wojskowych, na których pakach siedzieli młodzi żołnierze. Od razu przypomniało mi się, że Johnny wspomniał, że gdzieś niedaleko znajdowały się koszary.
- Chuje pierdolone! - wrzasnął w ich stronę Charlie nad wyraz nieprzyjemnym tonem. - Mundurowe, w dupę jebane szmaty!
Spojrzałam na niego nieco zszokowanym wzrokiem, mając jednocześnie nadzieję, że żaden z wojskowych tego nie usłyszał, bo Bronson mógłby mieć z tego tytułu spore nieprzyjemności.
- Jak ja nienawidzę żołnierzy - warknął, gdy konwój zniknął za zakrętem.
- Nie wiedziałam, że jesteś pacyfistą.
- Nie jestem. Mój ojciec był wojskowym. Gdy tylko zrobiłem coś nie tak, chuj zabierał mnie na poligon i robił tak musztrę, że po godzinie nie wiedziałem, jak się nazywam.
- Poważnie? - zapytałam zaskoczona. Charlie zupełnie nie przypomniał syna surowego kombatanta.
- Poważnie. Nienawidzę skurwysyna. Jak tylko skończyłem dwadzieścia jeden lat, wyniosłem się z domu i zrobiłem to z wielką radością. Teraz tylko czekam, aż chuj zdechnie, żeby naszczać mu na grób. Ojciec mundurowy to najgorsza rzecz, jaka może się trafić dzieciakowi.
- Coś o tym wiem - rzuciłam, wyjmując z kieszeni papierosa. Charlie spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. - Mój ojciec jest szefem policji i najgorszym skurwysynem, z jakim miałam styczność.
- Nie mów, że ty też miałaś od małego żelazną dyscyplinę?
- Nie, nie od małego, od śmierci mamy i nie dyscyplinę, tylko pierdoloną falę.
- Lał cię?
- A jak myślisz, skąd mam te wszystkie blizny?  - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, po czym mocno się zaciągnęłam, czując, jak cała się telepię. Mówienie o ojcu sprawiało, że ogarniała mnie dzika nienawiść i niekontrolowana chęć mordu. - A twój cię bił?
- Nie, babcia by mu na to nie pozwoliła, ale znęcał się nade mną psychicznie. Jak chodziłem do szkoły, potrafił budzić mnie w środku nocy i sprawdzać mi zeszyty. Czasami też budził mnie po to, żeby odpytywać z historii czy tabliczki mnożenia. Codziennie rano musiałem wymieniać wszystkich prezydentów Stanów, łącznie z datami ich kadencji i dopiero potem mogłem usiąść przy stole i zjeść śniadanie. Telewizję mogłem oglądać tylko w weekend i to przez góra trzy godziny. Moimi jedynymi zabawkami były repliki czołgów i wozów pancernych, a na wakacje jeździłem na obozy organizowane przez jego jednostkę. Pobudka o piątej rano i cały dzień ćwiczeń. A jak zdarzyło się tak, że nie pojechałem na obóz, to organizował mi go w domu. W ogóle był i wciąż jest podłym, władczym chujem, który potrafi tylko karać i rozkazywać. - Bronson, podobnie jak ja chwilę wcześniej, odpalił papierosa i z pełnym nienawiści wzrokiem wbitym w obsypane gwiazdami niebo kontynuował swoją opowieść, której słuchałam z niezwykłym zaciekawieniem i jednoczesnym zszokowaniem: - Jak miałem dziesięć lat, rozwalił mi mój domek na drzewie, a drewnem, które z niego zostało, kazał mi napalić w kominku. To miała być kara za to, że spóźniłem się pięć minut na obiad. - Zaśmiał się drwiąco i wypuścił dym nosem.
- A twoja mama nie reagowała?
- Próbowała kilka razy, ale dostawała wtedy po mordzie i siedziała cicho. Nie mam do niej żalu, bała się go tak samo jak ja. A nawet gdyby chciała odejść, nie miała dokąd. Nie pracowała, jej rodzice zmarli, jak była dzieckiem i wychowywała się w sierocińcu. Wolała żyć z tym tyranem niż spać ze mną pod mostem. Ja wolałbym most, ale nie miałem nic do gadania.
- Ojcowie są do bani - rzuciłam, kręcąc głową.
- Święte słowa, święte słowa.
- Powinno się chui powystrzelać. Szczególnie tych służących wujkowi Samowi.
 - Mam pomysł. Załatwmy sobie broń i sprzątnijmy tych skurwysynów. Zabijmy najpierw twojego, a potem mojego ojca. Wpakujmy w pierdolców cały magazynek, a potem spalmy ich zwłoki razem z całymi domami - rzucił Bronson zupełnie poważnym tonem.
- Uwierz, że gdyby nie szło się za takie coś siedzieć, zrobiłabym to. Zrobiłabym to bez wahania.
- Tak, to byłoby piękne. Najpierw skasowalibyśmy te dwie mendy, a potem jeździlibyśmy po całym stanie i zabijali wszystkich im podobnych. Ba, po całym kraju, albo i nawet po całym świecie.
- Para wariatów z chorą misją, podoba mi się to. - Uśmiechnęłam się szeroko i oparłam głowę o ramię Charliego. 

Po poznaniu jego przeszłości, poczułam z nim jeszcze silniejszą więź, stał mi się jeszcze bliższy. Fakt, że przechodził coś niemal takiego samego jak ja, że czuł tę samą nienawiść i frustrację, przenosił nasz związek na zupełnie inny poziom... 

.......................................

        - Pomysł z tym, że ojciec Charliego był surowym żołnierzem wpadł mi do głowy spontanicznie kilka miesięcy temu, gdy znosiłam gałęzie, a nad moją działką przelatywał wojskowy samolot.
        - Motyw ze zniszczeniem domku na drzewie wpadł mi do głowy podczas oglądania filmu Synalek, przy scenie, kiedy chłopcy wchodzili do takowego domku, a snucie morderczych wizji to wpływ filmu Urodzeni mordercy.

22 komentarze:

  1. A ja napisze, że mi się podobało. Bransona nie lubię, po prostu nie przemawia do mnie jego postać, aczkolwiek genialnie ją przedstawiasz nam, czytelnikom. Nie przerywaj publikacji, bo to głupie i bez sensu. Co ci to da? Ludzie czytają, ale zapominają komentować, proste. Wypłacz się, życie jest brutalne i musisz jakoś odreagować. Dusza artysty zobowiązuje.
    Pozdrawiam. Endrju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy ;) Bo Charlie to taki rodzaj bohatera, którego na zdrowy rozum po prostu nie da się lubić. Jest chamski, wykorzystuje kobiety, myśli przede wszystkim penisem i jest w dodatku okropnym egoistom, który myśli, że wszystko mu wolno. Dziwnym byłoby dla mnie, gdyby ktoś go lubił :D
      Ale ja nie zamierzam przerywać publikacji, nawet o tym nie wspomniałam w tym wpisie ;)
      Tak, czasami taka dusza to prawdziwe przekleństwo.

      Usuń
    2. Źle się wysłowiłam, chodziło mi bardziej, żebyś publikowała w terminie. ;D I nie zniechęcaj się nami, leniami parszywymi . Pasożyty z nas jak nic. Tylko wymagają i na Tobie żerują, a od siebie nic. ;>
      Naprawdę, zajebiście piszesz ;)

      Usuń
    3. Rozumiem :) W sumie teraz na pewno nie zachowam regularności, bo niestety mam tylko jeden rozdział w zapasie, więc czas wyczekiwania na kolejne wpisy na pewno się przez to wydłuży.
      Mam nadzieję, że kiedyś jednak każdy wykrzesa z siebie tę odrobinkę energii do napisania chociażby jednego zdania, ale wiadomo, czyją matką jest nadzieja :D
      Dziękuję, miło, że tak uważasz :)

      Usuń
  2. Świetna jest ta część. Podoba mi się, że przedstawiłaś nam trochę bliżej chłopaka Mary. Poza tym, jestem pewna, że wiele osób czyta Twoje opowiadanie, ale go nie komentuje( nie mam pojęcia dlaczego, bo wydaje mi się, że takie dzieła, trzeba komentować :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze byłam zwolenniczką ukazywania przeszłości bohatera, by można było go lepiej poznać (gdyby nie to moje skrzywienie, nie byłoby tego opowiadania), a Charliego nigdy jakoś bliżej nie przedstawiłam, więc uznałam, że to może być dobry moment i sposobność.
      Nie uważam, by to było dzieło, ale mimo wszystko jest mi bardzo miło, kiedy wchodzę na blog i tak jak dziś widzę cztery nowe komentarze, aż się buźka sama cieszy, bo człowiek czuje, że to, co robi nie idzie na marne. Zawodowi pisarze mają pieniądze ze sprzedanych egzemplarzy książki, my blogowi amatorzy mamy komentarze. To jest nasza zapłata, więc kiedy jest ich dużo, czujemy się bogatsi wewnętrznie, a przynajmniej ja tak się czuję. Każda opinia to dla mnie dodatkowy motywator. Świadomość, że ktoś czeka na dalsze losy Mary pobudza mnie i zachęca do pisania jak nic innego. Brak zainteresowania z kolei osłabia wenę i chęci, tak więc każdy komentarz jest na wagę złota i jestem niezmiernie wdzięczna każdemu, kto poświęca ten jeden moment ze swojego wolnego czasu, na to, by coś tu naskrobać :)

      Usuń
  3. tak jak już ci wcześniej pisałam, cieszę się, że wreszcie zdecydowałam się na przeczytanie tego opowiadania, bo teraz widzę, że osoba, która czyta WYRA powinna także czytać to opowiadanie (chyba że jestem jedyna, która wcześniej tak nie robiła xD)
    muszę ci powiedzieć, że jak nigdy nie płaczę, to podczas czytania się zdarzyło, że się wzruszyłam, choć broniłam się jak mogłam bo nienawidzę łez xD ogólnie bardzo fajnie napisane, łatwo sobie to wszystko wyobrazić przez to w jaki sposób piszesz, bardzo lubiłam czytać sny, które śniły się Mary, naprawdę świetne. no i wątek z Courtney też mi się podobał, coś nowego, coś innego, ale fajnego :) pokochałam tutaj też Lily, naprawdę świetny dzieciak i faktycznie łączy siostry wyjątkowa więź ;) no i wszystko ładnie, pięknie, do momentu zerwania z Jaredem, bo niby wiem, że poźniej dalej są razem, ale przyzwyczaiłam się do nich jako do pary i teraz mnie trochu denerwuje inny facet u jej boku xD w ogóle teraz mi braci Leto tutaj brakuje xD
    a co do rozdziału, to przeszłość Charliego to faktycznie musiał być jakiś jeden wielki obóz przetrwania, ale być może niektórzy ludzie po takich przeżyciach stają się silniejsi.
    ehh, jak czytam, że płaczesz, to automatycznie i mi robi się smutno... co do komentarzy, to faktycznie dużo osób wcale nie komentuje, a niektórzy (jak np. ja xD) dodają komentarz po czasie. no i szkoda, że znikasz z prywatnego konta, ale mam nadzieję, że co do tego jeszcze zmienisz zdanie :)
    pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się z tego bardzo cieszę, naprawdę :) Może nie tyle co powinna, co na pewno byłoby jej łatwiej zrozumieć Mary i siłę miłości jej i Jareda, gdyby jednak to opowiadanie znała. Osobiście zachęcam wszystkich czytelników WYRA do zapoznawania się z MWADG, ale nic na siłę, w końcu to opowiadanie, jakby nie patrzeć, bardzo różni się od tamtego, jest zdecydowanie mnie cukierkowate, momentami być może brutalne, a nie każdy takie klimaty lubi. Nie, nie jesteś jedyna, jest wiele osób, które czyta WYRA, a nie czyta MWADG i na odwrót :)
      Nawet nie wiesz, ile znaczą dla mnie takie słowa. Kiedy czytam, że ktoś wzrusza się, czytając moje wypociny, to robi mi się cieplutko na sercu i zaczynam myśleć, że może nie jestem aż tak beznadziejna, jak mi się wydaje. Myślę, że dla każdego twórcy wywołanie jakichkolwiek emocji u odbiorcy jest ogromnym sukcesem.
      A ja bardzo lubię te sny pisać, choć ostatnio bardzo je zaniedbałam. Ostatni napisałam bodajże w maju, ale zostanie on umieszczony w treści opowiadania dopiero za kilka rozdziałów, do tej pory żadnego pokręconego snu niestety nie będzie.
      Co do wątku z Courtney, właśnie jestem w trakcie przenoszenia archiwum na Blogspot i jestem w tych początkowych rozdziałach i dostrzegam, że teraz wątki homoseksualne/biseksualne stały się niezwykle popularne, więc cieszę się, że ja to publikowałam, kiedy nie było takiego wielkiego zainteresowania tym tematem. Gdybym poruszała te motywy teraz, znów nazwano by mnie jedną z wielu autoreczek, która ciągnie na popularnych, banalnych motywikach, tak jak to ma miejsce z całym moim motywem przewodnim, no ale cóż, nie mam zdolności paranormalnych, więc nie byłam w stanie przewidzieć tego nagłego boomu narkotykowego i przemocowego (istnieje w ogóle takie słowo? Nieważne, kocham neologizmy :D )
      Ale bracia Leto jeszcze będą się tu pojawiać, nie w takiej formie, jak wcześniej, ale będą :)
      Charlie raczej silniejszy się nie stał, po prostu odbija to sobie przesadnie rozrywkowym życiem, tak jakby chciał tym zrobić na złość swojemu ojcu, napluć w twarz jego metodom wychowawczym.
      Lepiej późno niż wcale, jak to mówią ;)
      Być może zdecyduję się na powrót, niczego nie wykluczam ;)

      Usuń
  4. Nie lubię pisać komentarzy, bo najzwyczajniej w świecie nie umiem xD Ale jeśli bardzo ci zależy na jakiejkolwiek opinii (nawet mojej) to z chęcią coś tam nastukam w ta klawiaturę. Mogę tylko powiedzieć, że BARDZO podoba mi się ten rozdział, a zwłaszcza rozmowa Charliego z Mary o przeszłości - jest naprawdę świetna :) Trochę nudzi mnie to ciągłe imprezowanie i tak dalej, fajnie byłoby przeczytać dla odmiany coś 'spokojniejszego' :D Mam nadzieję, że w najbliższym czasie coś takiego się pojawi :)
    Co do komentowania, zgadzam się z tym, że NA PEWNO wiele ludzi czyta twoje opowiadanie, ale po prostu niektórzy nie mają czasu na komentowanie. W końcu każdy z nas jest zabiegany w swoim życiu :)
    I oczywiście nie mogę się doczekać nowego rozdziału, S

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy umie, to nic trudnego, wystarczy spisać to, co się czuje względem przeczytanego tekstu, można to zrobić najprostszymi słowami, nikt od nikogo nie wymaga pięknego języka literackiego z mnóstwem metafor i parafraz :) Zależy i to bardzo, bardzo, bardzo, więc dziękuję, że zdecydowałaś się ów opinię zostawić :)
      Bardzo mnie to cieszy, naprawdę :) Uwierz, że mnie też ono nudzi i męczy, ale już jesteśmy u jego schyłku, już za kilka rozdziałów przejdziemy do zupełnie innego klimatu, choć nie wiem, czy słowo spokojniejszy będzie tu dobrym określeniem :)
      Myślę, że, jak ktoś ma czas na czytanie, to znajdzie i wolną chwilkę na zostawienie opinii, no ale do niczego nie zmuszam, choć, jak wspominałam nie raz, byłbym bardzo wdzięczna, gdyby każdy wypowiedział się chociaż króciutkim zdaniem.
      Nowy rozdział pojawi się raczej nieprędko, to znaczy wtedy, gdy napiszę rozdział siedemdziesiąty dziewiąty :)

      Usuń
  5. Oj Mary, Mary... coś co można porównać do miłości? Do miłości nic nie można porównać, albo się kocha albo nie :) W tym temacie dla mnie wszystko jest czarno białe, miłość albo jest albo jej nie ma ale do tego trzeba duuużo lat przeżyć i trafić na odpowiednie osoby, które nam to uświadomią.
    Muszę przyznać, że tym rozdziałem trafiłaś trochę w mój gust, też mi trójkącik w takiej konfiguracji chodzi po głowie... ale to tylko fantazja, raczej nic wspólnego z rzeczywistością mieć nie będzie :P
    Do puki ktoś (nie wiem czy nie Ty sama) nie zwrócił mojej uwagi na 'ą' i 'om' w ogóle tego problemu nie zauważałam. Wiem, że to może być dla Ciebie irytujące, taka pięta Achillesowa z którą walczysz a nie zawsze wychodzi ale MUSZĘ Ci napisać, że to jest urocze. Za każdym razem kiedy czytam i zauważę taką pomyłkę mam banana na Twarzy bo uświadamiam sobie, że to faktycznie piszesz TY. Nasza Marion! :)
    Każdy z nas wie (chociaż nie, chyba nie każdy) jak to jest mieć gorszy czas w życiu, czasem on mija po kilku dniach, czasem trwa dłużej. Ja miałam bardzo zły czas miesiąc temu i naprawdę nie wiem jakim cudem zaczęłam się z tego wszystkiego podnosić. Pamiętam jak to jest płakać co noc tak, że boli każdy centymetr ciała. Ciężko mi jest czytać, że Ty w tej chwili przechodzisz coś podobnego, nie wiem jak jest u Ciebie, ale ja już się nauczyłam, że takie kryzysy muszę po prostu przeżyć, poczekać bo one kiedyś na pewno się skończą. Dla mnie w takich sytuacjach nie ma słów pocieszenia, nikt nie jest w stanie powiedzieć nic takiego co by mi pomogło. Musze to przejść, wypłakać, wykrzyczeć, wydrapać tynk ze ścian.
    Ehh... aż mnie w gardle ściska, jestem emocjonalnym posrańcem i to jest dziwne, bo szkodzi to mojej psychice a jednocześnie robi ze mnie dobrego człowieka, wrażliwego na krzywdę innych.
    Mam nadzieję, że w miarę szybko uda Ci się pokonać 'bardzo trudny okres psychiczny'. Jeśli chcesz, pisz, wygadaj się... Mam ochotę napisać 'trzymaj się' ale to takie banalne :|
    Przepraszam za brak komentarzy tu i na WYRA, wolę nic nie pisać niż 'fajny rozdział, czekam na następny' i to nie z lenistwa, mam czas żeby przeczytać, mam mnóstwo czasu żeby napisać komentarz tylko że jestem właśnie na etapie odbijania się od dna i ... no i właśnie nie wiem co. Tak to wygląda, chcę coś napisać, łapię zawieszkę i tracę wątek.
    P.S. Najchętniej wcale nie dodawałabym tego komentarza. Sory za ten chaos.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weźmy pod uwagę fakt, że Mary nie myśli jasno. Jest teraz praktycznie cały czas zamroczona wszelkimi używkami, plus cierpi po rozstaniu, więc nie potrafi spojrzeć na swoją relację z Charliem obiektywnie. Tak naprawdę sama nie wie, co do niego czuje i czy w ogóle coś czuje.
      Każdy jakieś fantazje ma, tym, którzy mają w dodatku choć odrobinę szczęścia, na pewno kiedyś się spełnią, czego tylko można im zazdrościć :D
      To ktoś mi na to zwrócił uwagę, a ja to potwierdziłam, bo nie ma się co czarować, od podstawówki mam z tym problem i jakbym się nie starała, jakbym się nie wysilała, zawsze walnę taki błąd :( Przyznaję, że ostatnio przykładam się do tego jeszcze bardziej niż wcześniej, ale ten rozdział przepisywałam na szybkiego, więc mogłam coś pominąć i zapewne pominęłam, bo gdyby było inaczej, na pewno byś o tym nie wspomniała.
      Czasami się zdarza, że piszą za mnie krasnoludki, które mieszkają na schodach do nieba w żółtej szafie, której już nie mam :P
      U mnie ten okres trwa już nieprzerwanie od pięciu lat, ale od wczoraj moje podejście troszkę się zmieniło, nie jest już takie mroczne, powoli zaczynam dostrzegać maleńkie światełko w tunelu, a co będzie dalej, czy ten stan się utrzyma i czy zrobię to, co zaplanowałam, to już czas pokaże :)
      Emocjonalność i wrażliwość mimo wszystko są dobre, choć bywają uciążliwe, znam to z autopsji. Nawet mi kiedyś psycholog powiedziała, że moim największym problemem jest zbyt duża wrażliwość. Ale to u mnie rodzinne, więc winić mogę tylko i wyłącznie swoje geny.
      Masz rację, to jest banalne, a ja ostatnimi czasy czuję się przytłoczona ciociami dobrymi radami, która nakłaniają mnie do nagłej zmiany podejścia. U mnie nie ma tak hop siup, ja potrzebuję czasu. Kiedy tkwi się w czymś tak długo jak ja tkwię w takim stanie ducha, nie jest tak łatwo zmienić podejście, a ci wszyscy doradcy i rzucający banałami ludzie tylko wszystko pogarszają, więc bardzo dziękuję, że to szanujesz :)
      Nie przepraszaj, sama wiem, że czasami nawet mimo wolnego czasu nie jest się w stanie wydobyć z siebie nawet odrobinki tej odpowiedniej weny i energii, szczególnie gdy nie jest się w najlepszym stanie psychicznym. Tak więc ja wszystko rozumiem, naprawdę ;)

      Usuń
  6. No więc rozdział przeczytany i z czystym sumieniem mogę zabrać się za komentowanie. W tej chwili strona w wordzie jest jeszcze praktycznie mówiąc pusta ( bo najpierw piszę w wordzie, później wklejam), ale za chwilę zapełni się moimi myślami. Wiesz, właśnie zauważyłam, że zaczynam robić wstępy jak Ty:p Jesteśmy pokrewnymi duszami, widzisz?:P
    Mary nie pamięta ostatniej nocy, co akurat nie jest niczym dziwnym. I tak jak podejrzewałam, nie spodobało się jej za bardzo to, czego się domyśliła. Nie umiem wyobrazić sobie, jak zmienia się człowiek pod wpływem narkotyków. Jak silną one mają nad nim władzę, że robi pod ich wpływem rzeczy, których normalnie by nie zrobił. Ot, taka refleksja, która właśnie przyszła mi na myśl.
    Masz delikatny błąd w części o Johnnym. Napisałaś „tatuażystom”, a powinno być tatuażystą. Wiem, wiem, to Twoja pięta achillesowa, każdy ją ma:)
    Niezwykle mnie nią zaskoczyłaś. Krótka, acz bardzo ciekawa. To, że Mary zapytała go, czy coś by mogło być między nimi, to jakoś mnie nie zaskoczyło, ale to, że Johnny powiedział jej, że ona nie ma u niego szans, to wywołało niezłe zdziwienie u mnie. Nie spodziewałam się czegoś takiego, byłam pewna, że chłopak chce z nią być i że kiedyś dojdzie między nimi do czegoś więcej. Jednak dobrze to rozegrałaś, pokazałaś wyjście, którego raczej nikt nie wykalkulował.
    Ja sama jestem ciekawa, co tak naprawdę jest między Mary i Charliem. Bo, że nie miłość, to wiem. Na pewno jakaś więź, ale bardziej oparta na seksie, niż na czymś głębszym, przynajmniej nie ze strony Bronsona.
    Naprawdę czuję się jak zboczeniec:p A wszystko przez ciebie:P Nie, no dobra, żartuję. Znasz mnie i wiesz, co mi się podoba. Kiedy Mary podchodziła do chłopaka, nie przyszłoby mi do glowy, że chodzi o trójkąt. Też nie dziwi mnie, że dziewczyna chętnie na to przystała. Za to trochę zaskoczyło mnie to, że ta cała Robin przystała na to od razu. Tym bardziej, że jak się okazało, jest dziewicą. Ok, może urok Charliego zadziałał. Jednak nie do końca pasuje mi to, że po godzinie od przerwania błony Robin była już na tyle przystosowana do czynnego udziału, że bez przeszkód mogła robić to we wszystkich pozycjach. Dla mnie to trochę mało realne, ale w zasadzie można trochę pofantazjować, od czego w końcu jest fikcja.
    A więc Charlie również padł ofiarą swojego ojca, to by w zasadzie mogło wyjaśnić częściowo, dlaczego teraz jest, jaki jest. Okazało się, że mają z Mary więcej wspólnego, niż im się wydaje.
    Wiesz, polubiłam Charliego i chyba będzie mi go trochę żal, kiedy zniknie z życia Mary. Mam nadzieję, że jeszcze chwilę go nam poserwujesz:))) Rozdział bardzo dobry i czekam na kolejny:) publikuj tak, jak Tobie jest wygodniej. Nie zważaj na ludzi, bo oni zawodzą. Ja poczekam, ile będzie trzeba:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że stosujemy taką samą metodę komentowania :)
      Jestem zaraźliwa :D
      Dziękuję za wskazanie, za moment to poprawię! Wina braku odpowiedniego skupienia przy przepisywaniu :)
      Musiałam tak rozegrać ten motyw Mary - Johnny, bo osobiście nienawidzę, kiedy w opowiadaniach, filmach czy serialach każdy się kocha w głównej bohaterce i chcę tworzyć z nią związek.
      To zdecydowanie był urok Charliego, ale w sumie nawet ja nie znam przebiegu tej rozmowy, więc nie wiadomo, jak to wszystko tam szło :D
      Wiem, że to jest mało realne, ale - choć nie wspomniałam o tym w tekście - wszyscy byli na haju. Zostawiłam to w domyśle. Pomyślałam, że to będzie raczej oczywiste :)
      W takim razie jesteś prawdopodobnie pierwszą i jedyną osobą, która odczuwa wobec niego sympatię :D
      Cieszę się, że się spodobał :)
      78 opublikuję, gdy tylko napiszę 79, innej opcji nie ma, bo nie chcę zostać bez chociażby jednego rozdziału w zapasie.

      Usuń
  7. No, to Mary i Charlie zaszaleli... I to tak porządnie, sądząc po obrażeniach Mary. Ale wątpię, żeby ona narzekała. Zwłaszcza, że wyleczy objawy amfetaminą. I zachowała się jak typowa ćpunka, która podkrada innym narkotyki i później wymyśla historyjkę, w jaki sposób zniknęły.
    To smutne, że Johnny nie chce Mary. Ale przynajmniej był z nią szczery. I chyba jest coś w tym, że faceci wolą na swoje partnerki kobiety, które będą tylko ich. Niby takie jak Mary mają większe powodzenie, ale do momentu, kiedy facetowi nie nudzi się taka zabawa. Tak wynika z moich obserwacji, chociaż o relacjach damsko - męskich nie mam dużo do powiedzenia.
    Mary chyba kocha Charlie'go (a już na pewno czuje do niego "coś więcej"), a on cały czas myśli tylko o trójkątach... Ale chociaż tyle dobrze, że Mary robi to sama dla siebie, a nie jest niewolnicą swoich własnych uczuć i myśli tylko o tym, żeby go zadowolić. Mary to ma farta - dziewicę sobie wybrała. Ale ja na miejscu Robin chyba bym się nie zdecydowała na taką propozycję. Za bardzo bym się bała swojego braku niedoświadczenia. Ale ona chyba nie żałowała swojej decyzji...i fakt, to niezapomniane przeżycie. W sumie dla mojej Mary też bym się zgodziła xD
    Mary i Charlie są tak samo złamanymi ludźmi. Niby ich dzieciństwo się różni,a le pod wieloma względami jest bardzo podobne. Oboje już na zawsze będą mieć zniszczoną psychikę przez własnych ojców. To straszne, co rodzice potrafią zrobić dzieciom. Chyba nikt tak bardzo nie jest w stanie zaszkodzić dzieciom, jak właśnie rodzice. I czasami mam takie same pomysły, jak Mary i Charlie. Tylko zawsze myślę sobie wtedy o więzieniu i nic z tego nie wychodzi. I właśnie miałam pisać, że kojarzy mi się to z "Urodzonymi mordercami" :D
    Ten rozdział wyjątkowo poruszył mnie osobiście, ale to chyba powinnaś odebrać na plus, bo jaki sens miałoby pisanie czy tworzenie czegoś, gdyby to nie działało na odbiorców?
    Brakuje mi naszych rozmów na Twitterze, ale jeśli ma Ci pomóc odcięcie się od tego twitterowego światka, to tak zrób. Mam nadzieję, że szybko wrócisz, że znajdziesz kogoś, kto Ci pomoże i że ogólnie będziesz lepiej się czuła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Mary jest typową ćpunką i nie ma co tu się czarować :)
      Wysuwam dokładnie takie same wnioski oparte na obserwacjach i rozmowach z przedstawicielami płci przeciwnej.
      Trzeba wziąć jeszcze pod uwagę fakt, że Robin to fanka Charliego, a fanki są w stanie zrobić wszystko dla swoich idoli. Chcą być jak najbliżej nich. Myślę, że większość młodych dziewczyn przystałaby na coś takiego, gdyby taka propozycja wyszła ze strony jakiegoś sławnego muzyka, o którym fantazjują :P
      Ojcowie zawsze są dla dzieci takim największym wzorem, jak rzekł Tyler Durden, są czymś w rodzaju bogów, a kiedy okazują się dupkami, człowiek zaczyna mieć zaburzony obraz społeczeństwa. Jako dzieciak z rozbitej rodziny, wiem, jak to jest nie mieć typowych relacji z ojcem i jak to niszczy psychikę. I doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że większość moich problemów ma swoje źródło właśnie w tym.
      Też mam czasami ogromną ochotę kogoś zabić i to taką silną, niekontrolowaną, ale na szczęście zawsze włącza się mój zdrowy rozsądek i wszystko wraca do normy :)
      I jak najbardziej odbieram to na plus, nawet na bardzo wielki ;)
      Mi też, ale wiem, że będąc tam, tylko pogarszam swój stan ducha. Odkąd się od tego odcięłam (plus przeprowadziłam bardzo szczerą rozmowę z mamą), zrobiło mi się lżej. Problemy przestały być aż tak wielkie i nic nie potęguje mojej ogromnej frustracji. Zaczynam mieć teraz trochę inne obawy, ale w połączeniu z faktem, że wcale aż tak bardzo nie zależy mi na czymś, co myślałam, że jest mi niezbędne, nie są one aż tak straszne, nie spędzają mi snu z powiek i czuję się tak jakby wolna.

      Usuń
  8. tak strasznie nie lubie Charliego, że aż mi skora cierpnie :( drazni mnie jego podejscie do Mary, jego wypowiedzi, jego sposob bycia. I tak, rozumiem, że Mary 'uwielbia się bzykac', ale to, jak on ja traktuje jest dla mnie ponizej jakiegokolwiek poziomu i sprawia, że nie jestem w stanie go tak jakby przeskoczyc. King powinna być z Jaredem, ktory - okej, uprawial z nia ostry seks, ale jednoczesnie byl dla niej kochanym i wspanialym partnerem, dbal o nia, a rownoczesnie w razie potrzeby, byl w stanie wplynac na uparta panienke i przekazac jej, co trzeba :D szkoda, że już do siebie nie wroca.
    A z mojej strony pytanie, ile masz lat? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bardzo dobrze, że go nie lubisz i odczuwasz to, co odczuwasz względem niego, bo właśnie o to mi chodziło. Chciałam, żeby tak właśnie go odbierano :)
      Wrócą, wrócą, ale nie w tym opowiadaniu ;)
      Dwadzieścia.

      Usuń
  9. Genialny. Przepraszam, że tak prosto, ale uwielbiam Twój styl pisania. Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że zarówno rozdział, jak i mój styl pisania przypadły Ci do gustu, to bardzo miłe :)
      Prosto, skomplikowanie, nieważne, ważne, że się odezwałaś (zakładam, że jesteś dziewczyną, bo chłopcy raczej nie czytują internetowych opowiadań, szczególnie takich), to naprawdę wiele dla mnie znaczy, dziękuję :)
      Następny rozdział być może w przyszłym tygodniu, ale niczego nie obiecuję, zobaczymy, jak się wyrobię z przepisywaniem :)

      Usuń
  10. Boskie boskie boskie <3
    Kocham czytać Twoje opowiadania, dzięki nim mogę się oderwać od rzeczywistości i zagłębić się w tajemniczy świat Mary, który nie jest za przyjemny.
    Styl i sceny bardzo fajnie rozbudowane i opisane, aż chce sie czytać. Na usta cisną się tylko te słowa: CHCEMY WIĘCEJ!

    Zapraszam do mnie w wolnej chwili, ale nie nalegam oczywiście. ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy :)
      Styl co prawda dopiero jeszcze raczkuje, ale miło, że się podoba.
      Tak, ja też bym chciała dodać więcej, ale niestety brakuje mi ostatnio odpowiedniego skupienia i weny do tego, by usiąść do komputera i przepisać nowy rozdział.
      Zajrzę na pewno :)

      Usuń