Nowych czytelników proszę o jedno - zanim zabierzecie się za pierwsze rozdziały, przeczytajcie ten najaktualniejszy. Jeśli się Wam nie spodoba, nie zmarnujecie czasu, jeśli wręcz przeciwnie, będziecie mieć motywację do przebrnięcia przez fatalne początki. Z góry dziękuję.

piątek, 14 marca 2014

Informacja

Koniec przerwy, przerwy koniec, ale tego można się już było domyślić kilka dni temu, kiedy to zniknął wpis informacyjny ze strony głównej i znów pojawiły się Aktualizacje. Mimo wszystko uznałam, że poinformuję Was o tym tak oficjalnie. Przerwa mi pomogła: napisałam dwa rozdziały, wrócił mi dystans i dostałam nowej dawki energii. Już nie zadręczam się wpadkami z początków pisania; uznałam, że nie ma co patrzeć wstecz, trzeba się skupić na teraźniejszości i przyszłości. Wszystkie rozdziały, pod względem fabularnym, tworzą jedną całość, jednak pod względem stylistycznym, gramatycznym i ogólnie technicznym, każdy jest osobnym tworem. Do każdego nowego rozdziału podchodzę jak do zupełnie innego opowiadania, co pozwala mi dać z siebie więcej niż poprzednio. Od teraz, zamiast przejmować się słabszą jakością starych wpisów, będę skupiać się na tym, by nowe były od nich lepsze. Niedawno co prawda przerabiałam dosyć niewdzięczny wątek ( obserwacja Mary), więc to pisanie szło mi troszkę opornie, ale kiedy tylko wyciągnęłam ją ze szpitala, poszłam jak burza. Rozwijając temat - rozdział osiemdziesiąty dziewiąty nie jest nawet skończony, a już jest o połowę dłuższy od osiemdziesiątego ósmego, jakoś lepiej układa mi się zdania, odczuwam zupełnie inną energię.
I skoro już jesteśmy przy osiemdziesiątce dziewiątce - jak tylko ją skończę, biorę się za przepisywanie osiemdziesiątki siódemki i jej publikację. Mam cichą nadzieję wyrobić się z tym jeszcze w marcu. Na zachętę i w ramach umilenia czekania ( o ile ktoś w ogóle czeka) zdradzę, że w tym rozdziale pojawi się perspektywa Jareda.
No, i to by było na tyle. Jeśli jeszcze ktoś się nie zapoznał, zapraszam do czytania rozdziału osiemdziesiątego szóstego i miniaturki pod tytułem Juliette.
Do następnego, kochani!

11 komentarzy:

  1. No to pozostaje nam czekać na publikację 87 :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Marion, wroc. Bez Ciebie nie mam co robic w tym smutnym swiecie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wracam! Jestem właśnie na finiszu rozdziału osiemdziesiątego dziewiątego. Została mi do opisania jedna scena. Napiszę ją albo dziś, albo jutro i od razu zabieram się za przepisywanie osiemdziesiątki siódemki :).

      Usuń
  3. Witam ! Dopiero niedawno, bo w zeszły czwartek udało mi się przeczytać wszystkie rozdziały na tym blogu. Wcześniej nie zamieszczałam komentarzy, choć pisałaś, że są dla Ciebie ważnym punktem. Wolę jednak postawę bierną, tzn. czytam, czytam i więcej czytam ! ;D Postanowiłam się jednak dziś wypowiedzieć.
    Zmartwiłam się strasznie, podczas czytania, ponieważ nie widziałam aby nowe rozdziały się pojawiały. A przyznaję, nie lubię, bardzo nie lubię, jak czytam jakąś historię, którą notabene strasznie się zainteresuje - a tu nagle autor nie kończy swojego opowiadania. Czuje taki niedosyt i zdenerwowanie, których nie potrafię opisać.
    Znalazłam się tutaj poprzez this-is-who-you-really-are ;) Cieszę się, że przeszukując internet w poszukiwaniu czegoś ciekawego wpadałam na Twój blog. Zapoznawszy się z ideą obu blogów, postanowiłam przeczytać wpierw MWTTOF. Z czego jestem niezmiernie zadowolona. Przeczytałam już wiele blogów, więc śmiało mogę powiedzieć że Twój jest jednym z tych najlepszych. Bardzo dobrze się go czyta, porusza wiele ciekawych i zarazem strasznych społecznie tematów. Potrafi na maksa zdenerwować, jak i wprowadzić w świat przemyśleń na temat własnego życia.
    Pisałaś nie raz nie dwa, że blog jest nie idealny, że wiele błędów popełniłaś. Ja powiem tylko jedno: błędy i niedoskonałości sprawiają że coś jest idealne bo wtedy tak na prawdę jest prawdziwe.
    Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg ten historii oraz mam nadzieję, że pozwolisz, nie tylko myślę mnie, ale i innym czytelnikom, upajać się Twoją historią do jej zakończenia, który nie będzie spowodowany sytuacją losową ani nagłym porzuceniem bloga.
    Życzę lekkiego pióra ;).
    PZDR, Jinx ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam. Na początek chcę napisać, że niezmiernie mi miło, że zdecydowałaś się porzucić swój dotychczasowy zwyczaj niekomentowanie i naskrobać dla mnie parę słów. Tak, to wiele dla mnie znaczy. Komentarze są dla mnie bardzo ważne, skłamałabym, gdybym napisała, że jest inaczej. Dzięki nim wiem, że to co robię faktycznie do kogoś trafia. Kiedy nie ma żadnego odzewu, człowiek zaczyna myśleć - cholera jasna, po co ja się produkuję, skoro nikt nawet nie zwraca na to uwagi? Wiem, że na pewno znajdzie się ktoś, kto zarzuci mi, że rzekomo piszę tylko dla komentarzy. To nieprawda. Piszę dla samej siebie, piszę, bo to mi sprawia ogromną przyjemność, piszę, bo mam pomysł na tę historię. Publikuję z nadzieją na komentarze. Obiektywne opinie innych ludzi naprawdę pomagają się rozwijać + dodają mi skrzydeł, dlatego są dla mnie bardzo ważne, i dlatego sama zostawiam je pod każdym tekstem, jaki mam okazję przeczytać.
      Znam ten ból, sama nie lubię sytuacji, gdzie czytam jakieś opowiadanie, a tu nagle zostaje przerwane i autor znika jak kamfora. Dlatego też podchodzę bardzo sceptycznie do nowych opowiadań - wiele osób zakłada bloga z kaprysu, a kiedy ten kaprys mija, porzucają go bez żadnych sentymentów, zwykle nie mówiąc ani słowa. Najbardziej szkoda tych osób, które faktycznie były utalentowane i miały ciekawe pomysły.
      Ja się z tego cieszę jeszcze bardziej, bo każdy nowy czytelnik jest dla mnie skarbem. Równie mocno cieszy mnie Twoja opinia na temat tej historii :).
      Generalnie lubię dotykać różnych tematów, staram się nie zamykać tylko w jednym, bo umarłabym z nudów i przy okazji zanudziłabym innych, co niestety stało się na WYRA, ale my nie o tym. Co prawda troszkę ubolewam nad tym, że przemoc domowa i narkotyki stały się aż tak popularnym tematem, ale staram się nie oglądać na innych tylko robić swoje :).
      Wiesz, w sumie to ostatnimi czasy staram się właśnie w taki sposób patrzeć na swoje błędy, widzieć w nich nie porażkę, tylko coś, co świadczy o rozwoju i dynamiczności historii, coś co dodaje jej swoistego realizmu.
      Też mam ogromną nadzieję, że nic nie zmieni mojego postanowienia dobicia aż do samego epilogu :).
      Dziękuję za życzenia i za komentarz. Powiem bez ogródek, że on i Anonim powyżej niezwykle mnie ucieszyły i dodały skrzydeł. Jeszcze raz dziękuję :).

      Usuń
    2. Anonim powraca :P
      komentowałam już kilkanaście razy, na twitterze też mi się zdarzało, ale za każdym razem, kiedy mam coś napisać, odczuwam stres. Że nie umiem wystarczająco dobrze operować słowem, że nie zrozumiesz sensu moich słów, że nie uda mi się przekazać tego, jak bardzo cenię sobie Twoje opowiadanie. No nieważne, dziś postanowiłam się uzewnętrznić trochę bardziej :P
      Jeśli chodzi o błędy, o których ciągle mówisz. Tak, to prawda, porównując np. rozdział pierwszy z tym, który pojawił się ostatnio - wygląda, jakby pisały go dwie różne osoby. Ale to nie jest problem, ani nic złego, po prostu ukazuje jak bardzo rozwinęłaś swój warsztat literacki i jak poszłaś naprzód. Lubię w Twoim opowiadaniu (cały czas odnoszę się do MWADG, ponieważ mimo szczerych chęci, ilość rozdziałów WYRA mnie przerasta) to, że wszystkie postacie są autentyczne. Nie ma tu nikogo, kto jest nijaki, albo niepełnowymiarowy, jeśli wiesz o co mi chodzi. Wykreowałaś bohaterów tak, że są wręcz namacalni; każdego z nich można bez problemu zdefiniować chociaż paroma przymiotnikami, jakby się opisywało starego przyjaciela.
      Kolejnym plusem Twojego dzieła (używam tego słowa z całą odpowiedzialnością i pełną świadomością) jest to, że nie ograniczasz się jedynie do suchych dialogów albo samych opisów, a z gracją mieszasz oba te elementy i widać dokładnie WSZYSTKO, co dzieje się z psychiką m. in. Mary po wszystkim, co jej się przydarzyło w życiu.
      Pisałaś wielokrotnie, że niespecjalnie lubisz Mary (a może to w komentarzach ktoś pisał? Nevermind, jeśli to ktoś z czytelników to to pomiń), a dla mnie ona jest osobą, z którą chciałabym się zaprzyjaźnić. Chciałabym móc jej pomóc, otworzyć jej oczy i czasem strzelić w ten przecież niegłupi łeb, że nie powinna tak robić, powinna zachować się inaczej.
      Jak już pisałam, nie czytam WYRA, dlatego też nie wiem czy Mary wróci do Jareda, ale powiem Ci, że bardzo bym tego chciała. Wyżej napisałam, że mogłabym się z nią zaprzyjaźnić, więc analogicznie bardzo bym chciała, żeby ułożyło jej się życie z kimś, kogo tak bardzo kocha, przez kogo jest tak bardzo kochana i z kim tyle przeszła.
      Jeśli zaś chodzi o Ciebie, droga Marion, to powiem Ci tylko tyle, a może aż tyle? Trochę więcej pewności siebie, jesteś zbyt zajebista (znów biorę pełną odpowiedzialność za te słowa!!!), żeby dawać innym wejść sobie na głowę. Widzę, że masz depresyjną duszę, i z jednej strony myślę, że nadajemy na mniej więcej tych samych falach, ale z drugiej strony połączenie dwóch depresji mogłoby się okazać hm, zbyt przytłaczające :D
      Nie miej mi za złe tych eufemizmów ani, jakby to można było nazwać, wchodzenia w dupę bez mydła. Strasznie się cieszę że znalazłam Twoje opowiadanie (a powiem Ci, że było to przy okazji polecenia na onecie rozdziału z tytułem cośtam lace on her skin, nie pamiętam niestety nic więcej), bo dzięki niemu jakoś tak mi milej w życiu. Nie wiem jak inaczej to opisać.
      Pozdrawiam bardzo serdecznie,
      Anonim! :)

      Usuń
    3. O, to był rozdział 55 :)

      Usuń
    4. Niepotrzebnie czujesz stres, bo słowem operujesz naprawdę dobrze, wszystko doskonale zrozumiałam i wszystko mnie ogromnie ucieszyło! :)
      Mogłabyś mi podać swój nick z Twittera, bo chyba coś mi świta, ale pewności nie mam?
      Od dłuższego czasu też tak na to patrzę - błędy w początkowych rozdziałach, które nie pojawiają się obecnie, są dowodem rozwoju. Nie twierdzę oczywiście, że teraz nie popełniam żadnych błędów, pewnie, że popełniam, ale nie są one już tak "perfidne" jak kilka lat temu ( mamuśku, kto by pomyślał, że wytrwam w tym tyle czasu!)
      Tak, dokładnie rozumiem, o co chodzi w kwestii postaci i niezmiernie się cieszę, że właśnie tak są odbierane, bo zależało mi na tym, by były jak najbardziej ludzkiej, by nie były tylko czarne albo białe. Natura ludzka jest dosyć fascynującą rzeczą i "spłaszczenie" jej byłoby zbrodnią. Od zawsze mam taki pogląd, ale kiedyś nie byłam w stanie pokazać tego tak, jakbym chciała, teraz już jestem, więc próbuję nadrabiać te braki (stąd ostatnia retrospekcja z perspektywy Courtney, bo ją najbardziej skrzywdziłam zbyt skąpym przedstawieniem, kiedy jeszcze była stałym członkiem "obsady" opowiadania).
      Równowaga między dialogami i opisami to też w sumie "dzieło" tych czterech lat praktyki, bo na samym początku byłam zbyt oszczędna w opisach, a przesadnie hojna, jeśli idzie o dialogi. Całe szczęście doszłam do wniosku, że nie tędy droga i zaczęłam ćwiczyć pisanie obszernych opisów :).
      Nie, nie, to nie byłam ja, ja właśnie Mary kocham, jest dla mnie kimś bardzo wyjątkowym, mimo iż istnieje wyłącznie w mojej głowie. Wielu czytelników WYRA za nią nie przepada, dlatego zawsze odsyłam ich tutaj, bo uważam, że żeby polubić tam Mary ( na początku jest tam przedstawiona w niezbyt korzystnym świetle), trzeba najpierw poznać jej przeszłość.
      W sumie to nie będę Ci zdradzać, co się stało w przyszłości z Mary i Jaredem, bo nie chcę robić spoilerów tym, którzy WYRA nie czytają i nie chcą wychodzić za bardzo w przyszłość :).
      Pewność siebie, przyznaję, przydałoby mi się trochę tego cholerstwa, bo jak na osobę o uosobieniu bardzo egocentrycznym, jestem wręcz komicznie niepewna siebie. Nie chciałabym też oczywiście przesadzić w drugą stronę, bo dla mnie nie ma nic gorszego niż ludzie, którzy uważają się za geniuszy, a swoje dzieła wystawiają ponad wszystko inne na świecie. Kiedyś znajomy powiedział mi, że człowiek, jeśli chce być w czymś dobry, nie może być ani zbyt pewny siebie, ani zbyt niepewny, powinno się zachować równowagę między tymi dwiema postawami. Odnosił się co prawda do muzyki, ale myślę, że można to przypisać do każdej innej dziedziny, w tym pisania. Ja cały czas próbuję tę równowagę złapać, ale jakoś ciężko mi to idzie.
      Nie mam Ci absolutnie nic za złe, jestem człowiekiem łasym na komplementy, szczególnie takie, które są ewidentnie obiektywne, a nie "dwulicowo" przesłodzone. Bardzo cieszy mnie to, że dla kogoś to, co tworzę, jest niemal tak samo ważne, jak dla mnie samej. To wspaniałe uczucie, zwłaszcza dla autora amatora. Można się przez chwilę poczuć jak ktoś wyjątkowy :).
      Również pozdrawiam i dziękuję za cudowny komentarz.

      Usuń
    5. Tak w ramach przypomnienia, przeczytałam przed chwilą pięćdziesiątkę piątkę ( nawet nie wiedziałam, że była kiedyś w polecanych) i muszę napisać, że nie jest taka zła, jak mi się wydawało. Jak na moje ówczesne możliwości, wyszło całkiem znośnie, choć kilka fragmentów bym zmieniła.

      Usuń
  4. I to znowu ja :p od daaawna noszę sie z zamiarem zapytania o dwie kwestie, a mianowicie: co to za zdjęcie w avatarze? Oraz ile masz lat? Przepraszam, jesli to zbyt osobiste :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To kadr z filmu Klan urwisów. W dzieciństwie go uwielbiałam :). Co do wieku, w tym roku stuknie mi dwudziestka dwójka. Mamuśku, jak to piszę, to czuję się jeszcze starzej. Ja chcę znowu mieć pięć lat!

      Usuń